środa, 15 sierpnia 2012

Księga oczyszczenia

"Kiedy mocno się czegoś pragnie, cały wszechświat ci sprzyja byś te pragnienia mógł ziścić."  Zdanie to ostatnio tłucze mi się po głowie. Może to dlatego nie-całkiem przypadkiem natrafiłam na pewną lekturę.
Mój nie-całkiem zamierzony pobyt w klasztorze trzeba czymś urozmaicać. Czytam więc. Czytam, by zrozumieć sens mojej drogi, sens uświadamiania, sens naprawy, sens odmiany, która się tu odbywa. Wśród typowych poradników była i bardziej uduchowiona księga. Mówią, że jej słowa oczyszczają, uwalniają od traum z przeszłości, leczą emocje i zranione serca. Pewnie nie każdy doznaje olśnienia w miarę wędrówki przez ten gąszcz nadrukowanych kart. Trzeba trafić na odpowiedni moment, być gotowym do popełnienia tej księgi. Ja popełniłam. Łzy spływały po policzkach, po szyi, klatce, po całej mnie... czyszcząc i naprawiając uszkodzone fragmenty. Ogarniałam się kilka kolejnych dni. Nie wiedziałam co mam zrobić z taką wiedzą, z tym ciężarem, z czymś do mnie nagle przygniotło, do gleby. To było w zasadzie coś, co mnie przygniatało wiele lat, ośmielam się nawet powiedzieć, że całe moje życie od momentu wyjścia z brzucha mamy. Dopiero teraz zorientowałam się, że coś dźwigam. To stale mnie uwierało, a ja myślałam, że tak musi być, że każdy tak ma, że to ludzki standardzik fundowany od maleńkości przez rodziców.
Teraz zauważyłam, że mam świadomość istnienia wielu dróg i możliwości wyjścia z tej niewygodnej dźwiganiny. Chyba zaczynam wierzyć, że można inaczej, że szczęście jest naszą podstawą, której nie musimy się wstydzić, o którą nie trzeba zabiegać, bo po prostu jest! Trzeba tylko siebie o tym przekonać i zacząć być szczęśliwym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz